piątek, 8 sierpnia 2014

Chapter fourth: Przegrać z samym sobą




Dla Mai Blanco 
Dla wojownika, który strzeże mnie przed ciemnością 


Boimy się miłości, boimy się konsekwencji jakie za sobą niesie. Tego jaka jest i ile potrafi zmienić. Uciekamy od niej, gdy tylko pojawi się na horyzoncie. Nie potrafimy spojrzeć jej w oczy, niszczymy nasze serca, by tylko nie mogła w nich zapuścić swoich korzeni. Niszczymy wszystko jakby była to największa krzywda powodująca ból, cierpienie, a przede wszystkim samotność. Rujnujemy każde światło jakie w sobie tli, nie wybieramy drogi, która do niej prowadzi. Czemu? Bo jesteśmy słabi, uwięzieni w sobie, zagubieni, nie mogący trzeźwo myśleć. Pozwalamy by miłość owiewała nas swoimi wadami, a nie zaletami. Pozwalamy na smutek, odsuwamy radość i szczęście.
Choć dzielił ich spory kawałek drogi ona od razu wiedziała, że to on. Przez jego styl chodzenia, chytry uśmieszek, ale przede wszystkim przez jego ciemne, błyszczące oczy, które od razu rozpoznała z daleka. Ludmiła natychmiast zamarła w pół kroku. Odwróciła się na pięcie i odeszła, choć miała do załatwienia wiele spraw. Wyjęła z torebki czapkę, by zakryć sobie nią twarz. Nikt nie mógł podejrzewać, że coś się z nią dzieję. Wiele osób właśnie w taki sposób chroniło się przed zimnem, który owiewał Hull. Gdy mijała kolejne uliczki jej trampki lekko stukały o nawierzchnie. Nie miała pojęcia, czemu się go bała, ale nie chciała zwracać uwagi na stosy pytań wkradające się do jej głowy. Po prostu udawała, że go nie zauważyła i pewnie by się to jej udało, gdyby nie to, że na następnym zakręcie się z nim zderzyła. Upadła z sykiem na chodnik.
- Przepraszam, przepraszam! - chłopak wykrzyczał zaskoczony i pomógł jej wstać z ziemi. Ludmiła starała się za wszelką cenę nie spojrzeć mu w oczy i zwyczajnie odejść, jednak nim zdążyła postawić pierwszy krok, złapał ją za nadgarstek i zatrzymał.
- Hej, to Ciebie spotkałem... - zaczął, a uśmiech na jego twarzy powiększał się z każdym słowem. 
- Muszę iść - przerwała mu Ludmiła nagle spanikowana. Odwróciła się na pięcie i odeszła z opuszczoną głową zostawiając chłopaka ze zdezorientowaną miną. 
Nie pamiętała co się z nią działo od tego wydarzenia. Czuła tylko ból spowodowany tym, że nie patrząc na drogę wpadała na wielu ludzi, którzy od razu posyłali jej wściekłe spojrzenia. Nieustannie potykała się o nierówno ułożony chodnik, chcąc odgonić od siebie natłok myśli i wyrzuty sumienia. Była na siebie wściekła, że zareagowała tak, a nie inaczej w stosunku do chłopaka. Przecież go nie znała, spotkała tylko raz, wymieniła parę słów w jego stronę.Jednak biła od niego tajemnicza, a Ludmiła nie miała ochoty jej poznać, nie miała siły na to, by się z kimś zaprzyjaźnić. Może powodował to strach, bo poprzednim razem podejrzewała, że to on ją śledził. Widząc jego oczy spanikowała, chciała jak najszybciej odgrodzić się szczelnym murem, byle by tylko nie zdołał coś wyczytać z emocji wypisanych na jej twarzy. Pragnęła zapaść się pod ziemie i nawet ona sama nie do końca wiedziała z jakiego powodu. 
- Wyglądasz jak duch - zauważył ktoś. Ludmiła gwałtownie podniosła głowę i się obejrzała. Obok niej zatrzymał się samochód, a za kierownicą siedział, nie kto inny jak Diego. Blondynka spojrzała na ulicę i z ulgą stwierdziła, że jest pusta. Chłopak podniósł wyczekująco brew. 
- Zamyśliłam się - wyjaśniła blondynka słabym głosem mocniej otulając się rękami. 
- Wsiadaj i tak jadę do domu - zaproponował. 
- Myślałam, że nie możesz używać samochodów z warsztatu - zmarszczyła zdziwiona brwi i ruszyła dalej ulicą, ignorując jego propozycję. 
- Rozumiem, że nie mam na co czekać, bo i tak nie powiesz co się stało, prawda? - spytał znudzonym tonem. 
- Tak - odparła po prostu i wcale nie zdziwiła się faktem, że Diego zwyczajnie odjechał. 
Patrząc na tę dwójkę mało osób mogłoby się domyślić, że są rodzeństwem. Różnili się nie tylko wyglądem, ale też i charakterem. Każdy z nich cechował się czymś zupełnie innym, każdy reprezentował sobą coś całkiem odmiennego. Ale łączyła ich troska, którą wzajemnie siebie obdarzali. O każdej porze dnia i nocy gotowi byli dla siebie spalić świat, byle by tylko ogarnęła ich świadomość, że są bezpieczni. Byli gotowi oczyścić morze z wody, by drugie mogło przez nie swobodnie przejść. Nawzajem odpędzali od siebie koszmary, gdy tylko śmiały zajrzeć w zakamarki snu. Poświęcili by dla siebie wszystko co mieli, nawet jeśli dzięki temu nic by im nie zostało. Ale ich relacja gwałtownie się zmieniła, gdy ich młodszy brat zginął w wypadku samochodowym. Gdy opuścił ich na zawsze. Gdy pojęli, że już nigdy nie będą mogli go przytulić czy złapać za rękę. Gdy zniknął w innym świecie, do którego oni nie mieli na razie wstępu. 
Potrafili całymi dniami siedzieć bezczynnie w jednym miejscu, nie wypowiadając ani jednego słowa. Dusili w sobie chęć, by zrzucić na drugiego odpowiedzialność za śmierć brata. Za to, że nie zauważyli, że ich rodzice wsiedli do samochodu pod wpływem alkoholu, a przez to Max odszedł bezpowrotnie. Za to, że nie potrafili go uratować. Za to, że stracili w jedną noc trójkę najbliższych sobie osób. I choć istniała możliwość zobaczenia się z rodzicami, żadne z nich nie mogło nawet pomyśleć, by przekroczyć próg więzienia i spojrzeć im w oczy po tym wszystkim. Po to co spowodowali. 
Ludmiła jednak najbardziej żałowała, że straciła tą więź, która od lat łączyła ją z Diego. Więź, która teraz sprowadziła się do stanu minimum. Więź, która zwyczajnie popękała od nadmiaru bólu i krzywd. Żałowała, że nie spostrzegła, gdy brat zaczął pić, palić i kraść. Nie zauważyła, że został skazany na prace społeczne za wyścigi kradzionymi samochodami razem ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Nie zorientowała się, że brat stał się dla niej niewidzialny. 




W lesie panowała całkowita cisza, tylko czasami można było usłyszeć gdzieś niemrawe odgłosy ptaków. Ścieżka delikatnie drgała od kół rowerów, które ją mijały. Ciała przyjaciół owiewało przyjemne, chłodne powietrze, a ich włosy kręciły się od niewielkiej ilości wilgoci. Chmury wskazywały na to, że deszcz zbliża się powolnymi krokami, jednak oni nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Mieli w planach pokonać wiele kilometrów i nie zamierzali marnować czasu na postoje i odpoczynek. Przede wszystkim chcieli się uwolnić od natłoku spraw, które zawsze ogarniały miasto i wszystkich jej mieszkańców z każdej strony. Smutek nieustanie zaglądał w oczy wszystkim, którzy nawinęli się pod jego stopy, a ból szydził z nich całymi dniami. W tym miejscu, daleko od problemów, czuli się wolni, jakby oddychali innym powietrzem, choć ono się nie zmieniło. Wiedzieli, że w każdej chwili, jeśli tylko by chcieli mogliby by dostać skrzydeł i pofrunąć w górę, tam gdzie marzenia się spełniają.
Leon od czasu do czasu popatrywał z boku na Violettę, jednak nic nie mówił. Doskonale pamiętał jak trudno było ją dziś rano wygonić z domu. Od zawsze wiedział, że ma trudny charakter, jednak od wyjazdu Angie wszystko się zmieniło. Stała się jeszcze bardziej pesymistyczną osobą niż do tej pory. Nadzieja coraz częściej wypadała jej z rąk, a w oczy zakradał się smutek. Czasami myślał, że przyjaciółka stoi na krawędzi przepaści i jeśli nic nie zrobi, ona spadnie, roztrzaska się i nie zostanie z niej już nic, co mógłby odbudować. Co mógłby znowu poskładać w jedną spójną całość. Zawsze starał się ją chronić od wszelkich krzywd, które istniały na tym świecie. Zawsze próbował złapać ją za rękę, byle by tylko nie upadła. Nienawidził gdy płakała, nienawidził, gdy ból przejmował nad nią kontrolę. Gdy zabierał jej wszelkie możliwość, by go od siebie odsunęła. 
Kochał momenty, gdy się uśmiechała, nawet jeśli rzadko to się zdarzało. 
Uwielbiał ją przede wszystkim za to, że zawsze pozostawała sobą. Nigdy się nie zmieniała, nie traktowała zdania innych za cały sens jej życia. Była jedyną osobą, która znała go do głębi, która mogłaby wydobyć z niego ciepło, nawet jeśli cały świat spowiłby chłód. 
W końcu oboje zatrzymali się wznosząc przy tym drobinki piasku w powietrze. Stali na rozdrożu dróg. Każdą ze ścieżek otaczała wachlarz gałęzi, jednak nie było widać dokąd one prowadzą. Violetta spojrzała na Leona unosząc delikatnie brew do góry.
- W którą? - spytała, a szatyn wyczytał z tonu jej głosu nutkę rozbawienia, więc od razu posłał jej szczery uśmiech. Wyjął z kieszeni mapę i rozłożył ją na kierownicy roweru. Zmarszczył brwi i po chwili podniósł zaskoczony głowę jakby dopiero zorientował się gdzie się znajdują. 
- Nie rozumiem - wymruczał pod nosem, tak cicho, że Violetta musiała się skupić, by zrozumieć dalszą część. - Na mapie nie ma tego, jest ciągle jedna ciągła droga. Chyba będziemy musieli po prostu wybrać jedną z nich - złożył mapę i wcisnął ją do kieszeni bluzy. Po chwili ciszy skierował się w ścieżkę z jego lewej, a Violetta bez słowa udała się za nim bez śladu przekonania. 
Po jakimś czasie zaczęła wyczuwać, że był to jednak zły wybór. Podłoże stało się bagniste, tak, że koła roweru z przyjemność się w nie zatapiały. Zrobiło się zimniej, jakby całe ciepło uszło z powietrza robiąc miejsce wilgoci. Nawet Słońce schowało się za chmurami odcinając dostęp do ostatnich promieni, które rzucało na drogę. W końcu zapadła ciemność, przez, którą ledwo przyjaciele potrafili rozpoznać swoją twarz. 
- Chyba się zgubiliśmy - Leon wypowiedział słowa, które żadne z nich nie miało ochoty usłyszeć. Violetta spojrzała w jego oczy, ale nie dostrzegła w nich ani iskierki znajomego ciepła, która w tej chwili mogła jedynie podtrzymać ją na duchu. 




Nie zauważyła, że co chwila rzucali za nią spojrzenia, gdy tylko koło nich przeszła. Nie spostrzegła również, że po chwili zaczęli za nią iść, niczym drapieżnik za ofiarą. Śmiało stawiała następne kroki nie oglądając się za siebie. Niebo już dawno ogarnęły gwiazdy, ale to latarnie stanowiły jedyne pożyteczne źródło światła. Chciała jak najszybciej znaleźć się w warsztacie samochodowym, w którym odpracowywał swoją pracę Marco, gdyż umówiła się z nim tam na spotkanie. Nie zwróciła uwagi, na to, że przyjaciel zadzwonił do niej o tak później porze. Usłyszała w jego głosie napięcie i lekki strach, więc bez pretensji wybiegła do chłopaka. Teraz żałowała, że w pośpiechu nie wzięła ze sobą czegoś cieplejszego, gdyż doskwierał jej nieprzyjemny chłód. Szczypał ją w twarz i gołe przedramiona, więc jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku omijając kałuże, które znalazły się na ulicy po popołudniowej ulewie.
W końcu spostrzegła przed sobą znajomy budynek. Znajdował się w dość starej części Hull'u i rzadko kto tu zaglądał, ale ona uwielbiała to miejsce. Przede wszystkim za to, że kojarzył jej się z Marco. Z warsztatu emanował dziwny spokój, który zawsze przypisywała uśmiechowi przyjaciela. Światło z latarni obok budynku odbijało się od podłoża, niczym małe ogniki, które zawsze dostrzegała w oczach chłopaka.
Nigdy nie spotkała tu jego przyjaciół, ale nawet czuła przez to ulgę. Nie chciała by ktoś zmącił jej własny obraz tego miejsca.
Już miała ruszyć dalej, gdy nagle poczuła silny uścisk na przedramieniu. Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła nad sobą dwójkę postaci ukrytych w kapturach. Po ich posturze stwierdziła, że są to mężczyźni. Nie potrafiła ujrzeć ich twarzy zza cienia nakrycia głowy, ale po tonie głosu tego, który ją trzymał wywnioskowała, że się uśmiechał. 
- Malutka, śpieszysz się gdzieś? - spytał celowo przeciągając głoski. Poczuła zapach alkoholu, którym jego oddech aż ociekał i zobaczyła błysk jego ciemnych oczu. Drugi z napastników stanął za jej plecami odcinając drogę ucieczki. 
- Puść mnie - zdołała wykrztusić sparaliżowana strachem. Ręce zaczęły jej się pocić, a włosy przykleiły do twarzy, jednak nie odważyła się ich odgarnąć.
- Mamy taką piękną noc. Chyba nie odmówisz trochę zabawy? - zapytał drugi bełkotliwie jakby wcale się nie odezwała i nawinął sobie na palec pasmo jej włosów. Przełknęła głośno ślinę, lekko cofając się do tyłu. Nagle wyszarpała rękę z uścisku chłopaka, ale gdy tylko próbowała uciec w inną stronę, natrafiła na jego towarzysza. Popchnął ją tak, że upadła na ziemię gubiąc przy okazji torebkę. Rozejrzała się zaskoczona ignorując ból w łokciach. Ulica była całkowicie opustoszała, jakby nikt o tej okolicy nie wiedział. Gdy napastnicy zaczęli się nad nią pochylać otworzyła usta do krzyku. Jednak nim wydobył się z nich dźwięk ciemnooki błyskawicznie zakrył jej twarz ręką. Francesca usilnie starała wyrwać się z ich uścisku, ale oni już zdążyli porwać jej bluzkę. Zadrżała gdy poczuła jak ich palce wodzą po jej nagim brzuchu. Gdy których z nich musnął wargami kącik jej ust, gwałtownie zgięła się w pół. Zamek błyskawiczny od bluzy jednego z napastników zahaczył o jej zegarek tym samym rozcinając lekko skórę na jej nadgarstku. Przewróciła się na brzuch i krzyknęła z bólu. Na chwilę straciła wszystko z oczu, ale gdy tylko wróciła świadomością do swoje ciała głośno jęknęła. Nie zwróciła już uwagi na to, że szarpali ją za włosy, czy próbowali zdjąć spodnie. Marzyła tylko o tym, by w końcu dopadła ją ciemność zapewniając przy tym pozorne uczucie bezpieczeństwa. 
Nagle nacisk na jej ciało gwałtownie zmalał, jakby zdjęto z niej olbrzymi ciężar. Chwilę później usłyszała znajomy głos klnący pod nosem. Powoli odwróciła się na plecy i napotkała nad sobą twarz dziewczyny. Dostrzegła strach w jej oczach, ale zdążyła już odwrócić głowę w inną stronę. Marco wraz z chłopakiem, którego nie znała odciągnęli od niej napastników. Nie chciała patrzeć na ich twarze, więc zamknęła oczy. Nie czuła żadnej ulgi, mimo tego, że to wszystko się skończyło. Chciała zniknąć, uciec ze swojego ciała, jakby nigdy do niej nie należało. Jakby to nie była ona, tylko całkiem inna osoba. 
Otworzyła dopiero oczy gdy poczuła znajomy zapach. Marco pochylał się nad nią, a na jego twarzy nadal widniał gniew, do którego dołączyła troska, która gwałtownie wtargnęła do jego oczy. 
- Lara, biegnij po apteczkę - wykrztusił nie odrywając od niej wzroku. Dziewczyna błyskawicznie zerwała się z miejsca i zniknęła w cieniu nocy. Francesca podniosła się z bólem i wtuliła w przyjaciela, jednak nawet to nie mogło opanować łez, które wypłynęły z jej oczu. 


*****
Strasznie was przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział, ale wena ciągle ze mną igrała. Raz była obok mnie, a raz uciekała na setki kilometrów stąd. Sytuacji nie poprawiał fakt, że gwałtownie zmalała liczba komentarzy pod poprzednim postem. Nie wiem czy to wina rozdziału czy tego, że są wakacje, ale trochę to zabolało. Ale już trudno. 

Miłej nocki <3 
 Buziaki ;* 



8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział HA! I widzisz, wracam tego samego dnia tylko o innej porze :D Miszcz ja, jestem z siebie dumna, ale i dumna z Ciebie, bardziej, bo rozdział, taki piękny, masakracja ♥ Ludzie często odsuwają od siebie innych, i są na tyle słabi by nie moc uwolnić światła które posiadają, Ty masz to światło, tą siłę, którą przekazujesz w tym rozdziale. Opowiadanie z każdym kolejnym rozdziałem, zyskuje na mocy, a czarowi nikt nie będzie się opierał ♥
      Ludmiła ewidentnie obawia się tego chłopaka. Boi się, że on będzie wstanie ją rozgryźć i wszystko wyczytać jej z oczu, z jej duszy. Boi się, że ktoś ją otworzy. Dlatego uciekała, udawała, że nie widzi. Chciała, żeby on stał się dla niej niewidzialny, bo wtedy nie miałaby problemu takiego jak zwierzanie się, uczucia czy nawet miłość. A oddalała się od swojego brata. Bo ich młodszy braciszek zmarł. Max. Mieli bardzo silną więź ale ona słabnie. Ludmiła już nie jest chętna mu opowiedzieć o swoim problemie, bo oni się zmienili od tamtego momentu, gdy ich rodzice wsiedli po pijanemu za kierownicę i kiedy zmarł ich brat. Oddalali się. A Diego dla Ludmiły stał się niewidzialny, do tego stopnia, że nie widziała nawet tych złych rzeczy które się z nim dzieją. Ale ludzie czasami tak mają, wolą wmówić sobie, że złych rzeczy nie ma. Ale nie da się wiecznie tak żyć. Leoś zabrał Violcie na spacerek do lasu :D Hahaha, fajnie, że tylko nie znał drogi xD To taki mały szczególik, ale nie przejmujmy się, będą żyli w dziczy, może coś ciekawego się wydarzy :D Ale podoba mi się, jak blisko są, jak ich relacje się polepszają, jak sobie ufają i mogą powiedzieć wszystko co czują, kim dla siebie są. Ale ja wiem, że odkąd Angie wyjechała, Violetta pokochała Leona jeszcze mocniej. Hihi, ciekawa jestem co oni w tym lesie zrobią xD
      Francesca, moja Francesca kochana, śliczna, delikatna! NO NIE MOGĘ! ej, żal mi się jej zrobiło ;c Gnoje na nią napadli, jacyś obrzydliwy, a ona biedna nie mogła nic zrobić, nie mogła krzyknąć, mogła tylko zginać się w pół z bólu bo oni ją zgwałcić chcieli. Matko, aż mnie ciarki przeszły. Ale jej książę ją uratował, taki kochany matkoo ♥ Ale łez nie powstrzymał, odgonił tylko strach, bo przy nim czuła się bezpieczna. Olaa ja chcę kolejny rozdział, tak szybko strasznie, bo te wątki są świetne :D A co do poprzedniego rozdziału, chyba skomentowałam go tam gdzie nie trzeba haha xD Ale dobra, do następnego.
      buźki

      Marcela ;*

      Usuń
  2. To ja też sobie zajmę to chamskie miejsce, dobrze? ;x + kłamczucha, wiedziałam! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie się ogarnęłam i wracam. ♥ Pierwsze co rzuciło mi się w oczy przy czytaniu tego rozdziału, to to że już mi go pokazywałaś! Daawno temu, ale pokazywałaś ^^
      ,,Boimy się miłości, boimy się konsekwencji jakie za sobą niesie. Tego jaka jest i ile potrafi zmienić.'' Uwielbiam te Twoje myśli <3
      A dalej, tamten chłopak, którego Ludmiła tak się obawia prawdopodobnie to Federico, zgadza się? Skoro obawia się, że on ją rozszyfruje, to musi być Fede, któż by inny? Eh, złotowłosa zbyt pogrążona w smutku, żeby dostrzec co się dzieje z jej bratem. Biedny Diegosz :c Leónek zabrał Violcię na specerek nie znając drogi, uhuhu ♥ Ale to dobrze, bo oni w lesie, sami... No wiesz ;>>
      BIEDNA FRANCIA! Hahaha, pamiętam jak się jarałam tą sceną, jak mi ją wysłałaś. Marco superbohater xD Szkoda, że ta sytuacja nie spotkała Violetty, z chęcią zobaczyłabym, jak León jest takim bohaterem, bo jak na razie wykazał się tylko nieznajomością dróg xD
      Oltysiu, dziękuję za dedykację.
      Dziękuję za to, że mi pomagasz.
      Dziękuję za to, że mnie wspierasz.
      Dziękuję za to, że uczysz mnie walczyć.
      ''To ja Ci mówię jaka jesteś.
      Ale to Ty mnie uczysz walczyć, a ja Ci pokazuję jak wygrywam.''
      Dziękuję za to, że jesteś.
      I to nie ja Cię strzegę przed ciemnością, lecz Ty mnie. Dziękuję.
      Kocham ♥
      ~ M.

      Usuń
  3. Świetny rozdział i zapraszam do mnie-----> leonettaaq.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. GRATULACJE!!! ♥♥♥♥
    ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA NA MOIM BLOGU: http://fran-leon-diego-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejkuś *.*
    Jaki Ty genialnie piszesz. Zabrakło mi słów. Blog jest genialny. Brak mi słów. Twoje wypowiedzi są takie... głębokie? To naprawdę rzadki talent. Świetne cudo, bez dwóch zdań. Uwielbiam Cię za tego bloga <3 Weny ♥
    I mam jedną prośbę. Dopiero zaczynam blogować i czy mogłabyś mi napisać, czy się sprawdzam? Twój komentarz dużo by dla mnie znaczył. Po prostu jakbyś mogła to napisz mi, czy to ma sens, czy mam dobie odpuścić. Dziękuję ♥
    http://zyli-dlugo-i-szczesliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń