Chłód nocy zaczął powoli przepuszczać między siebie ciepło zbliżającego się dnia. Meksykanin najbardziej lubił tę porę doby, gdyż wszystko wtedy ożywało, wracało do życia. Gdy otacza nas ciemność jesteśmy przygaszeni, a nasze ruchy są jakby osłabione, nie w pełni możliwe do wykonania. Rzadko kiedy podejmujemy wtedy trafne decyzje, gdyż to światło dopiero daje nam pełni sił i wypuszcza na nasze twarze uśmiech. W nocy można łatwo się zgubić, stracić szanse na odnalezienie właściwych kroków na swojej ścieżce.
Mimo takiej odległości dzielącej go od tafli wody, udało mu dostrzec w niej swoje odbicie. Wydawał się dla siebie tylko słabym cieniem, mizerną postacią na tym świecie. Obok niego przejechał samochód co pomału uruchomiło ruch na moście. Uwielbiał to miejsce, gdyż zawsze było tu ciszej niż w mieście, można było lepiej pomyśleć, skoncentrować się na tym, co w tej chwili było dla niego najważniejsze.
Marco wziął do ręki mały kamyk, zważył go w dłoni i puścił w dół. Po chwili można było usłyszeć cichy plusk, po czym chłopak podniósł głowę. Spojrzał na swoje ramię, gdzie niedawno Francesca wytatuowała mu znak pokoju. Nie mógł zaprzeczyć - mimo jego charakteru, malowidło strasznie mu się podobało.
Po chwili nieustannej ciszy poczuł, że ktoś się obok niego dosiada. Nie musiał odwracać głowy, by zobaczyć kto to jest. Znał na pamięć jej różane perfumy, a tak po za tym, tylko ona wiedział, że każdego ranka tu przychodzi.
- Nie odbierałeś telefonu - zauważyła bez słowa przywitania. Skrzyżowała nogi w kostkach i ścisnęła mocniej torebkę trzymaną w rękach.
- Byłem zajęty - odpowiedział krótko. Często ich rozmowy przebiegały właśnie w taki sposób. Oboje byli cichymi osobami, ale w swoim towarzystwie czuli się znakomicie. Rzadko się kłócili, praktycznie wcale. Choć różnili się bardzo, wcale im to nie przeszkadzało. Na tym właśnie polega przyjaźń - by kochać siebie nie patrząc na wady i popełnione błędy drugiej osoby.
- Często myślę o tym, by spróbować kiedyś skoczyć z tego mostu - wyznał nagle Marco stłumionym głosem.
Brunetka spojrzała na niego zaskoczona i ściągnęła brwi.
- Zwariowałeś? To ma 30 metrów. Nie przeżyłbyś.
- Przeżyłbym jeśli tylko dobrze bym skoczył - wyjaśnił. Zobaczył jej zdziwione spojrzenie, więc kontynuował. - Chciałbym się oderwać od całego swoje życia. Zapomnieć, że w większej części je zniszczyłem. Nie powinienem wybierać takiej ścieżki, choć z drugiej strony nie żałuję tego co przeżyłem. Adrenalina, wysoki poziom endorfiny, pot, kurz, blizny, czasem krew. Wiem, że skrzywdziłem wielu ludzi, ale gdybym nadal siedział z moją rodziną skończyłbym gorzej niż teraz. Mam teraz tylko prace społeczne na karku, a mogłem trafić do więzienia.
Francesca przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Doskonale zdawała sobie sprawę, z tego ile jej przyjaciel przeżył, ale nigdy nie rozmyślała nad tym w taki sposób jak on.
- Marco - wreszcie wyszeptała tak cicho, że chłopak musiał się nachylić w jej stronę, by usłyszeć dalszą część. - Nikt w życiu nie ma wesoło. Każdy cierpi, odczuwa ból. Każdy na inny sposób. Ale zawsze po tym nadchodzą dobre chwile, momenty, w których jesteś szczęśliwy. To takie błędne koło, ale ono uczy nas podejmowować właściwe decyzje. Trzeba zrobić wszystko, by te radosne chwile trwały jak najdłużej, a użalanie się nad sobą nie pomaga. Tylko wypominamy wtedy sobie w jakiej sytuacji się znajdujemy. Spójrz na to z innej strony. Gdybyś nie kradł, ścigał się, nigdy byś mnie nie poznał.
Meksykanin zobaczył w jej oczach rozbawione ogniki, które pomału zaczęły tańczyć na jej twarzy. Nic nie mówiąc delikatnie ją objął i przycisnął do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, że dziewczyna miała rację. Bez niej nie umiałby przeżyć tego wszystkiego. Skruszyłby się na pierwszym, lepszym ostrzejszym zakręcie.
Należy zawsze doceniać siłę, która niesie ze sobą przyjaźń. Z każdej wylanej łzy, trzeba czerpać naukę. Z każdego uśmiechu trzeba czerpać jak najwięcej nadziei i radości. Bo miłość, którą niesie dwójka przyjaciół jest najsilniejszym uczuciem, którego nawet śmierć nie będzie w stanie rozdzielić.
- Przeczytaj to.
Gdy tylko otworzyła rano oczy, wiedziała, że coś jest nie tak. W domu brakowało zapachu kawy czy chociażby tostów z dżemem. Było zimno i chłodno, jakby od dawna nikt tu nie mieszkał. Jakby wszyscy jego mieszkańcy nagle z niego odeszli, zapomnieli, że kiedykolwiek istniał. W łazience spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Pod oczami widniały ślady nieprzespanej nocy i łez. Nie wstydziła się płaczu. To on świadczył o tym, że nadal jesteśmy ludźmi. Nadal potrafimy kochać.
Nie pamiętała ile czasu spędziła w sypialni Angie, siedząc w jej garderobie chłonąc jej zapach. Półki ziały pustkami, tylko gdzie niegdzie pozostały jej ubrania. Nadgarstki szatynki oplatały pozostawiona biżuteria blondynki. Chciała zostać tu już na zawsze. Nie chciała nigdzie się ruszyć, opuszczać tego pokoju. Pragnęła stać się jego częścią, stopić się w jego ściany, aby odciąć się od bólu. Od tęsknoty.
Od zawsze wiedziała co to znaczy tęsknić, jednak łudziła się, że umie z tym żyć. Każdego dnia chodziła do szkoły, pomagała w domu, wpatrywała się w litery wyryte na nagrobku jej mamy, studiowała wszelkie artykuły, w których chociażby wspomniano o jej ojcu. Robiła to co zapewne robiłaby każda nastolatka w jej wieku, z drobnymi wyjątkami. Ale to właśnie te drobne wyjątki każdego dnia zakradały się coraz głębiej w jej środek, w jej wnętrze. A teraz gdy osiągnęła już wiek pełnoletności, powinna zacząć pracować, spróbować założyć rodzinę, zwyczajnie stchórzyła. Zabrakło jej osoby, która by pomogłaby jej posmakować dorosłości. Okazała się słaba. Zawsze taka była. Bo kochała zbyt mocno, a przez to podatna na zranienie. Bezbronna. Miłość nie wzmacnia. Tylko ogłupia i osłabia. Teraz zdała sobie z tego sprawę.
A teraz Leon stał nad nią z wyciągniętą ręką, w której trzymał kartkę. Bez słowa wyjęła ją z jego dłoni i musnęła wzrokiem.
- Co to jest? - wreszcie spytała, nie mogąc doszukać się w tym żadnej spójnej całości.
- Nasz plan dnia. Twój plan dnia - poprawił się szatyn przyciągając do siebie jej miskę z płatkami. Violetta ponownie spojrzała na kartkę papieru i zmarszczyła brwi. "Po co?" - mówiły jej oczy.
- Po ty, byś się w końcu z stąd wyrwała - odpowiedział przyjaciel, jakby czytał w jej myślach. - Siedzisz tu całymi dniami, jakby Angie odeszła już na zawsze. Ale ona wróci, a ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Tylko trzeba Ci przypomnieć, że istnieją też inne priorytety. I dlatego jestem tu ja. Każdego dnia spędzałaś ze mną większość czasu, ale teraz oświadczam, że się tu wprowadzam. Będę z Tobą na każdym kroku, niczym cień. Dopiero teraz zrozumiesz jaki jestem naprawdę. Co wcale nie od raz mówi, że jestem taki zły. Zawsze będę tak samo czarujący i uroczy - wstał i odłożył do zlewu pustką już miskę. Violetta spoglądała na niego jakby pierwszy raz widziała go na oczy.
- Zmykaj górę się przebrać. Czas nas goni - wskazał na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku. Szatynka posłusznie zwlokła się z krzesła i popędziła na górę, jednak w progu kuchni odwróciła się, jakby sądziła, że Leon może w każdej chwili się rozpłynąć. On jednak opierał się o blat stołu i bawił się jabłkiem. Na twarzy dziewczyny po raz pierwszy od dawna zakwit uśmiech. Nie sądziła, że przyjaciel mógł tyle dla niej poświęcić. Znali się od dziecka, do kołyski, ale nie podejrzewała, że coś takiego zorganizuje. Dla niej. Ale to pokazuje, że poznajemy pewne osoby przez całe swoje życie, a nawet w obliczu śmierci zaskakują nas pewne rzeczy, które o nich opowiadają. Nasze serce ciągle się zmienia, zwyczajnie nudzi go nieustanna melancholia. Każdego dnia nas zaskakuje. I to jest właśnie dla nas dobre. Pokazuje, że musimy być czujni, zawsze sprawdzać swoje otoczenie. Jeden błąd może zmienić wszystko.
*****
Zdaję sobie sprawę z tego, ze rozdział jest dość krotki, ale chociaż się starałam, nie mogłam wplątać w niego trzeciej perspektywy. Mam nadzieje, ze chociaż taka długość będzie dla was odpowiednia.
I przepraszam za moją nieobecność przez pewien czas, ale rozdziały będą dodawane właśnie w takich odstępach.
Dziękuje jeszcze raz za wszystkie komentarze, które dla mnie pozostawiacie. Za wszelkie wyświetlenia. Jesteście po prostu najlepsi <3
Piękny rozdział ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham ! :*
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Pamiętaj o tym ! :*
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Mój Lamparciku ! :*
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Jezu! Jezu! Jezu!
OdpowiedzUsuńTo było fantastyczne! *.*
Zostałam oczarowana treścią *O*
Twój styl pisania jest taki magiczny!
Będę często wpadać na tego bloga. ^^
Jestem bardzo, bardzo ciekawa następnego rozdziału!
Czekam , czekam, czekam! *.*
Pozdrawiam :*
~~Miośka:* ^-^
O MÓJ BOŻE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOPANOWAĆ SIĘ Z ZACHWYTU NIE MOGĘ O.O
Ty tak pięknie piszesz, że ja nie mogę normalnie komka napisać...
Te opisy, to wszystko!
Stwierdzam iż czekam na twoją książkę :333 :D
Ten rozdział jest taki boski, cudowny *O*
Przepraszam, że tak krótko i tak późno ;C
Nie przejmuj się ;*** I to nie jest wymuszony komek! Jak ktoś przeczytał czyjąś pracę powinien skomentować, tak? Po za tym dla mnie to czysta przyjemność ;* <3
Czekam na cudownego nexta <3 No, bo ja wiem, że on będzie cudowny! Na pewno! :D
Buziaki ;**
Julson
Cześć Słoneczko x
OdpowiedzUsuńWiesz co? Zbytnio nie wiem jak zacząć. Może od.. słów przeprosin? (Tak, to byłoby okej.)
A więc.. błahe, zwyczajne i samotne słowo ,,przepraszam'' nie leży mi teraz. Wiem dobrze, że zawaliłam - mogłabym powiedzieć, że nawet po całości. Raz sobie piszę, że ludzie tu tęsknią za kolejnym rozdziałem, a później, po dodaniu kolejnego rozdziału, nie czytam go od razu. Wiesz, jak mi jest głupio? Ale te użalanie może nie teraz. Aczkolwiek muszę w jakiś sposób się usprawiedliwić, choć Matko Boska, jestem strasznie żałosna.
Na koniec tego ,,punku'' chciałabym to jakoś zakończyć.
Chciałabym Ci powiedzieć, że jestem zwykłą Martyną; tym istnym leniwcem namber łan. Przepraszam Cię za siebie, za moje zachowanie, za wszystko co zrobiłam źle, i czego w ogóle nie zrobiłam; przeczytanie tej publikacji wcześniej też się liczy, tak, tak.
Drugi ,,punkt'' czas zacząć:
A więc.. ach, nie zaczynamy od ,,a więc'', głupia ja.
A więc.. przepraszam, inaczej chyba mi nie pójdzie.
A więc.. (jejku, znowu xd) publikacja dobra, jak nie świetna, znakomita misia! x
Francesca i Marco, tak samo jak Violetta i León są świetnymi przyjaciółmi. Jeden dla drugiej jak rodzeństwo, bardzo zgrane rodzeństwo. :)
Jejciu.. ile Marco mógłby nie przejść przez życie, gdyby nie Francesca :( x
Tak samo z Violettą, dość podobnie, nie uważasz? :) León się o nią tak troszczy, tak martwi.. wspaniały :") x
Dzisiaj to chyba na tyle, nie to, że powinnam dać bratu, to i jeszcze muszę zrobić parę rzeczy. Wiem, że ten komentarz nie jest idealny, ale mam nadzieję, że tak jak pisałam byś się uśmiechnęła - uśmiechasz się. :) Nawet jak widzisz te mik-szak by Martyna xd
Kochanie ty moje - oby tak dalej. :) Spełniaj się w pisaniu, jak teraz to robisz. Oddawaj cząstkę siebie, jak nie całą, tej historii. :) Bądź sobą, realizuj to co pragniesz, baw się jak najlepiej! Korzystaj z tych wakacji, uśmiechaj się jak najprawdziwiej i jak najczęściej tylko będziesz mogła. Czerp z życia, to - co najlepsze!
Dużo słów zapewne nie napisałam, ale nadzwyczajnej już tego nie będę dopisywać. Ty dobrze wiesz, że jesteś wspaniała i swoją historią, gdy tylko się rozwinie, zachwycisz całą violettowo-bloggerową blogosferę! Wystarczy tylko wiara i nadzieja. No i brat lenia, haha. xd :)
PS. - proszę o kolejną cudowną publikację czyli już czwartą! <3
Kocham i całuję,
Twoja Martyna; bardzo głupia, a może nawet i za bardzo, ale twoja - Martyna, Oleczko. ;*
Oltysia, nie wiem czy muszę tym razem pisać coś więcej. Jedno słowo: genialne.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, sialalalala
OdpowiedzUsuńZajmuję, wybacz...
Ale muszę to skomentować! Tylko nie o pierwszej w nocy, bo wtedy nic sensownego nie napiszę ;*
Nawet nic nie powiedziałaś, że dodałaś rozdział ;x
Osz ty... ;*
Wrócę tu jutro ^^
Cheryl ♥